Autyzm na diecie

Wszelkie terapie niefarmakologiczne i niepsychologiczne autyzmu mają status pewnych dziwnych rytuałów, które nie wiadomo, jak traktować – może to coś w stylu okadzania dymem… Wśród nich oczywiście znajduje się dietoterapia. Jedni widzą w niej kolejną metodę wyciągania pieniędzy od rodziców, inni cudowny lek i sposób na „naprawę” dziecka. Prawda, jak zwykle, leży gdzieś pośrodku i łatwiej do niej dojść, kiedy patrzymy na dietę szerzej niż tylko w kontekście eliminacji pewnych produktów.

Podstawową rzeczą, z której trzeba sobie zdać sprawę jest fakt, że dziecko ze zdiagnozowanym autyzmem nie wpada do jakiejś szufladki, w której znajdują się takie same dzieci. Jedno będzie miało wszystkie książkowe objawy, u innego nie będą one tak oczywiste – nie bez kozery mówi się o spektrum autyzmu. Mało tego, każdy z nas miewa zachowania, które z powodzeniem można nazwać autystycznymi. Szczególnie rano przed pierwszą kawą, kiedy każde zadane pytanie wydaje się poleceniem ustalenia trajektorii lotów statków kosmicznych. Skoro objawy mają różne nasilenie i niektóre występują u ludzi w tzw. normie, trzeba się liczyć z tym, że różne podejścia będą właściwe dla różnych osób.

Najbardziej typowym postępowaniem dietetycznym stosowanym przy autyzmie jest dieta bezkazeinowa, bezglutenowa i bezcukrowa. Stało się to już tak oczywiste, że czasem nie myśli się nawet o innych możliwościach i nie uwzględnia problemów towarzyszących. Nie jest to złe podejście, pod warunkiem, że dietetyk wie, co robi. Ale trzeba tu zaznaczyć, że te diety eliminacyjne nie są terapią autyzmu. Tak naprawdę jest to metoda leczenia chorób, które często z nim współwystępują, a dotyczą przede wszystkim układu pokarmowego. Takie choroby to np. tzw. zespół nieszczelnego jelita i nietolerancje pokarmowe. Nie każde dziecko z autyzmem takie ma. Nie każde dziecko z takimi problemami jest autystyczne. O tym jednak pisze się dużo, a są kwestie równie dokuczliwe, mimo mniejszego szumu medialnego wokół.

Rodzice często martwią się małym, w ich mniemaniu, apetytem dziecka i konsekwentnym unikaniem pewnych produktów. Nie jest to zjawisko dotyczące jedynie dzieci ze spektrum autyzmu, jednak z reguły skala ograniczeń jest większa. Repertuar akceptowanych produktów zazwyczaj ogranicza się do konkretnej konsystencji (najczęściej płynnej, miękkiej), koloru, kształtu czy też marki produktu. Próby wprowadzenia nowych produktów wywołują zacięty opór. Brzmi znajomo?

Warto pamiętać, że akceptacja smaku warzyw czy ryb przychodzi z trudem większości dzieci – po prostu rodzimy się z wyostrzonym smakiem i zielenina, zwłaszcza gotowana do ostatecznego wyjałowienia w zupie, jest po prostu obrzydliwa. Wrażliwość na smak z reguły zmniejsza się z wiekiem, stąd jako dorośli, nie tylko z rozsądku, ale też z braku zrozumienia dla tego sprzeciwu, zjadamy niedojedzone zupki przygotowane dla naszych pociech. Trudność z akceptacją nowych produktów lubi towarzyszyć zaburzeniom integracji sensorycznej – wtedy smaki, zapachy czy wrażenia związane z teksturą pysznego dla nas kawałka łososia na ciepło mogą być dla dziecka nie do zniesienia. Zdarza się tak również poza spektrum autyzmu, także u dorosłych. Inną przyczyną niechęci do pewnych produktów jest ich skojarzenie z gorszym samopoczuciem, bólem. Dlatego warto diagnozować w kierunku konkretnych schorzeń układu pokarmowego, np. refluksu żołądkowo-przełykowego, zaparć, chorób wątroby, itp. – i wtedy dobrać odpowiednio pokarmy. Także problem typowo dotyczący budowy i działania górnego odcinka układu pokarmowego może skutkować problemami z jedzeniem pewnych produktów (np. takich o bardziej zwartej konsystencji).

Jak sobie radzić, kiedy dziecko nie zgadza się na rozszerzanie jadłospisu, a z układem pokarmowym wszystko w porządku?

Przede wszystkim obserwować dziecko. Rodzice są zazwyczaj doskonale zorientowani, co jest w stanie zjeść ich dziecko, a co będzie omijać szerokim łukiem. Wiadomo więc, jaka konsystencja posiłku wchodzi w grę, jaka kolorystyka, smaki, sposób podania, marka widoczna na opakowaniu. Często ważne są także narzędzia (sztućce, talerze). Organizacja posiłku również może wyglądać inaczej w każdej rodzinie – zdarza się, że dziecko lepiej radzi sobie z jedzeniem, kiedy nikt na nie nie patrzy, część jednak woli siedzieć z pozostałymi domownikami. Rozpoznanie takich warunków jest kluczowe.

Rozszerzanie diety z pewnością nie będzie zachodziło w takim tempie i kolejności, jak u tzw. typowego dziecka i niewątpliwie potrzeba tu dużo cierpliwości. Warto jednak stopniowo wprowadzać nowe produkty lub chociaż konsystencje, by zadbać o prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego.

Wprowadzanie najłatwiej zacząć od pokarmów najbardziej podobnych do tego, co dziecko w danej chwili akceptuje. Początkowo może się wydawać, że zmiany nie wnoszą zbyt wiele do jakości żywienia dziecka (np. kiedy zaczniemy od rozszerzenia diety o jogurt innej firmy niż ten jedzony dzień w dzień), jednak podstawowym celem jest tutaj jest pokazanie dziecku, że nie dzieje się nic złego, kiedy rutyna zostanie przełamana i na talerz trafi nieco inny produkt. Wielu rodziców zastanawia się, czy można przemycać nowe produkty tak, by dziecko nie zauważyło. Moim zdaniem warto jednak otwarcie pokazać dziecku, że podamy mu coś nieco innego niż do tej pory – jest to kwestia budowania zaufania (o co raczej trudno wtedy, gdy dziecko spodziewa się innego smaku/zapachu/konsystencji, a inny dostaje). Podobnie można działać, gdy mieszamy lubiany produkt z takim, o który chcemy rozszerzyć jadłospis.

Warto próbować różnych konfiguracji produktów, ponieważ dziecku może być trudno zaakceptować różne konsystencje w jednym daniu (np. mleko z płatkami). Te same pokarmy podane osobno (jedno po drugim/obok siebie) mogą być dla niego zupełnie w porządku. Najprawdopodobniej dziecko nie od razu zapała miłością do warzyw – bywa, że potrzeba kilkudziesięciu podejść, zaczynających się od bardzo małych ilości. Ogromną różnicę w akceptacji smaku potrawy mogą odegrać też przyprawy i sosy.

Równie ważna sprawa to komunikacja. Jako że wiele osób ze spektrum autyzmu ma problemy z korzystaniem z języka, warto korzystać z alternatywnej komunikacji, np. stworzenie albumu produktów, spośród których dziecko mogłoby wskazać ten, na który ma ochotę.

Istotny wydaje się też stosunek rodziny do jedzenia. Karmienie dziecka nie powinno być walką – jeśli stosuje się przymus, skutek może być dokładnie odwrotny do tego, jaki chcemy uzyskać. Kiedy rodzicom trudność sprawia zaakceptowanie wąskiego repertuaru posiłków dziecka lub mają oni obawy, że się zagłodzi, przydaje się konsultacja z dietetykiem, żeby ocenić, jak duże jest ryzyko wystąpienia niedoborów i w jakie produkty najlepiej celować przy rozszerzaniu diety, by dziecko je zaakceptowało i miało z tego jak największą korzyść pod względem odżywczym. Jako że takie sytuacje są źródłem sporego napięcia, które odbija się na życiu całej rodziny, wsparcie psychologa może przynieść ulgę.

Podsumowując, dieta w autyzmie to nie tylko eliminacja niektórych produktów, ale też rozszerzanie repertuaru posiłków. Żeby naciągnąć trochę możliwości akceptacji nowych rzeczy przez dziecko potrzeba cierpliwości, pomysłowości. Czasem także wsparcia ze strony specjalisty – psychologa, dietetyka, terapeuty integracji sensorycznej, logopedy, lekarza. Ważne, by wprowadzać zmiany małymi krokami i nie zrażać się, kiedy postępy nie są zbyt szybkie. Tak jak i my potrzebujemy trochę czasu, by dojść do siebie rano, przed kawą.

mgr Małgorzata Kucharska

Psycholog, psychodietetyk, dietetyk kliniczny

http://www.nutripsychologia.pl

Dodaj komentarz